Morrowind RPG

Smirtlex

-Dokładnie przyjacielu, trafiłeś w samo sedno! - odpowiedziałem po czym zaśmiałem się. -A wy co planujecie - spytałem pozostałych.

Zenason

-Brednie, po co z nimi walczyć? Nigdy ich nie pokonacie, do puki nie uda się zatrzymać burz popielnych. Zresztą, mam to w dupie. - biorę łyk piwa.

Smirtlex

-Zastanów się głupi buraku! - krzyknąłem - Czy lepiej jest siedzieć na dupie i nic nie robić tylko chlać piwo, czy starać się by tych ścierw było coraz mniej - mówiłem coraz głośniej - Gadanie i zachowanie takich jak ty może nam tylko przysporzyć dodatkowych problemów. Głupi cyrkowiec.

Zenason

-Lepiej siedzieć i pić piwo. - po czym biorę łyk piwa i patrzę w stronę mówcy.

Smirtlex

-Ty i te twoje durne poglądy - odparłem - zobaczymy co będzie jak mutanty będę rozdzielać twoje kończyny pomiędzy siebie, czy wtedy też będziesz pił piwo. Jeszcze wstąpisz w nasze szeregi - odpowiedziałem z pogardą spoglądając na rozmówcę.

Arvelus

-Zgadzamy, się z tobą bracie
Nagle odezwała się postać na którą nikt dotąd nie zwrócił uwagi. Siedziała w kącie w czarnym, dosyć topornym płaszczu.
-Mutantów których wyrżnąłem można liczyć na tuziny. Wiele lat żyłem w cieniu Dagotha i kilka razy widziałem resztki po ich... obiadach. Raz widziałem ich obiad, ale nie mogłem nic zrobić, mieli zbyt wielką przewagę liczebną. Ale jeśli kiedyś kogoś z was złapią to módlcie się abyście nie pożyli zbyt długo. Oni jedzą na żywca, zaczynając od kończyn. Mam zdają się czerpać radość z krzyków ofiar. Mutanty to ścierwa które trzeba wytłuc. Inaczej one wytłuką nas, nie, nie wytłuką. One nas po prostu zjedzą... Wybaczcie, zwykle się nie wtrącam, ale nie mogę słuchać takich bzdur jak się tu wygaduje...[/i]

Hardcor

Wchodzę do karczmy i siadam niezauważalnie przy jednym ze stolików w rogu pomieszczenia. Vengar wskakuje mi na kolana .